Wywiad przeprowadzony jeszcze przed wydaniem ostatniego albumu "Skórka pomarańczy" - 23 lutego ukaże się Pani kolejny album "Skórka Pomarańczy". Będzie to pierwsza płyta wydana przez PolyGram. Co spowodowało zmianę wytwórni? Na decyzję o zmianie wytwórni złożyło się kilka elementów. Warner wydał "Dziewczynkę" ("Dziewczyna z pozytywką Edwarda"). Album ten mia bardzo dobrą prasę, ale tak naprawdę płyta nie dotarła do tych odbiorców, do których powinna była dotrzeć, dlatego że trzeba by było włożyć o wiele wiąksze pieniądze w promocję, pieniądze których właściwie nie było, których nikt nie przewidział i tak dalej. Album ten otworzy nowy etap w moim życiu jeżeli chodzi o granie, o dźwięki. Usłyszałam nawet opinię, która mnie bardzo zaskoczyła; ktoś mi kiedyś powiedzia , że jest to za dobra płyta na polski rynek, że się w ogóle nie sprzeda i że nie ma zapotrzebowania na tego rodzaju rzeczy. Mogą być różne opinie... . Owszem. "Dziewczynka" różniła się od wszystkiego, co robiłam wcześniej, ale gdzie jest powiedziane że człowiek musi robić cały czas to samo? Po prostu nie będę nagrywać płyt, bo po co? Mam tylu fajnych kumpli, zawsze można pograć dla przyjemności i zarobić na tym 2,50. Jak ludzie mnie znają i będą chcieli się ze mną spotkać to przyjdą na koncert. Nie ma po prostu takiego problemu, bo ja mam swoją publiczność. |
Ale ponieważ w zeszłym roku jeździłam za granicę i miałam różne inne propozycje koncertów poza Polską, musiałam skompletować kapelę. Kiedy to się stało, okazało się, że bardzo fajnie nam się ze sobą gra. I skoro tak, skoro stworzyliśmy tak fajny zespół, to pomyślałam sobie, że trzeba coś z tym zrobiç. Z EMI zakończyłam wszelkie rozmowy, Warner zadziwiająco nie przejawiał najmniejszego zainteresowania, bo ich tylko interesuje sprzedaż powyżej 30 tysięcy... . No więc wzięłam listę wytwórni, poszłam w różne miejsca, przeprowadziłam rozmowy. Miałam różne pomysły, ale wiadomo, że wydawca chce sprzedać płytę. Pomyślałam sobie, że może pójdę na nieduży kompromis i na przykład nie będę grała acid jazzu, czy jakiegoś innego odlotu, tylko nagram jeszcze taką płytę, na której będą po prostu piosenki. Ponieważ nie jestem ostatnio specjalnie smutną osobą, a wręcz przeciwnie, powiedziałabym nawet, że mam dość ciekawy okres w życiu, płyta będzie dosyć wesoła a nawet momentami nieco zjadliwa. To nie jest tak, że PolyGram zaproponował mi powiedzmy najlepsze warunki... |
- Czego więc Pani oczekuje po współpracy z PolyGramem? Mam absolutną świadomość tego, jak ten rynek funkcjonuje. Byłam managerem, robiłam kosztorysy, chciałam mieć nawet własną wytwórnię fonograficzną, więc pewne rzeczy mam policzone. Jedyna moja nadzieja, czy skromne oczekiwanie, to aby wytwórnia była zainteresowana tym, co się dzieje, abym miała uczucie, że w ogóle ktoś się interesuje faktem, że zrobiłam płytę, bo z tym jest naprawdę bardzo różnie. Jak wiadomo teraz są takie czasy, że jak nie będzie promocji, nawet drobnych rzeczy typu jeden videoclip, jakieś ogłoszenie w prasie, to nikt nie będzie wiedział o mojej płycie. Może ktoś ją znajdzie przypadkowo w sklepie. Hurtownik czy sprzedawca też nie zamówi płyty, jeśli ludzie nie będą o nią pytać. I to jest pewien ciąg wypadków. Wszystko przeanalizowałam i doszłam do wniosku, że tu jeszcze nie nagrywałam. Zobaczymy jak się będzie układało. - Minęło trochę czasu od Pani debiutu w Rivierze Remont, a dwa lata od wydania ostatniego albumu &endash; co się zmieniło w Pani muzyce? Myślę, że w tej chwili moje pomysły traktuję bardziej wybiórczo, czyli dokonuję bardziej świadomych wyborów jeżeli chodzi o zestaw utworów na płycie. Nowy album będzie bardzo zwarty i krótki. Będzie to około 40 minut muzyki, czyli trochę więcej niż jestem zobowiązana kontraktem. Uważam, że lepiej jest robić coś, co jest krótsze i dobrze się tego słucha (nawet pozostawiając pewien niedosyt), niż robić płytę długą, na której wyraźnie słychać zapchajdziury. Wyszło tak jak wyszło. Uważam, że materiał jest bardzo spójny, jest w jakimś sensie ascetyczny; nie ma w nim ogromnych aranżacji, nie ma wielu instrumentalistów. |
Założyłam, że ludzie, którzy grają na koncertach i nagrywają tą płytę muszą grać swoje dźwięki. Myślę, że każdy znalazł swoje miejsce w tym wszystkim i gra takie dźwięki, jakie mu pasują, a więc od serca. Nie będzie ogromnych hitów, bo ja nie robię popowych piosenek i nie sądzę, żeby coś trafiło w modę. Jest to tego typu materiał, który można puszczać w radio, do którego można spokojnie zrobić videoclip. To są moje opowieści. Patrząc na to z boku, (choć nie mogę być obiektywna, bo robimy ten album już ponad rok), można powiedzieć, że jest to pewne połączenie. Znajdziemy tam trochę starych klimatów; z pierwszej płyty, z "Księżniczki" ("Bardzo groźna księżniczka i ja"), trochę ze "Wschodniej Wioski", czyli takie proste, gitarowe granie, a oprócz tych starych klimatów są zupełnie nowe rzeczy z kompletnie innego świata, jak troszeczkę plastikowe, jakby z dziecięcych zabawek klawiszki. Nie jest to płyta nadęta, poważna i smutna. Kompletnie nie. Muszę powiedzieć, że świetnie się tego słucha w samochodzie. Osiągnęłam na tej płycie taką sytuację, że są tu nie tylko piosenki, ale też mnóstwo fajnych dźwięków, świetnej muzyki. Nie jest to coś, co człowieka aż tak bardzo wciąga w sensie sztuki, takiego odbioru kiedy zamykamy się w pokoju i przeżywamy. Jest to coś, trochę odlotowego i trochę wesołego i może momentami melancholijnego. Nie chcę zachwalać towaru, którego jeszcze nie ma, ale myślę, że wiele z tych rzeczy które sobie za ożyłam osiągnęłam na tej płycie. |
- Porozmawiajmy o tekstach. Jest Pani autorką niektórych piosenek. Są to utwory opowiadające bardzo piąknie o miłości, tęsknocie ale także piosenki odnoszące się do absurdalnej rzeczywistości, ironiczne ... Tak, zjadliwe... -Na przyklad Trutu-Tutu? A... Trutu-Tutu, tak ...! (śmiech) - No właśnie: czy ta piosenka to żart, czy ironia? Jak zaczynaliśmy tą piosenkę to myśleliśmy, że to "jaja", nie piosenka tylko "jaja". Stwierdziłam, że właściwie tak, jest to jakby kabarecik. Ale później kiedy bardziej weszliśmy w ten numer, zorientowaliśmy się, że jest to dobry kawałek muzyki. Jestem daleka od takich sytuacji, w których śpiewam o bardzo poważnych i dołujących sprawach. Wyrosłam z tego. Gdybym miała 20, może 25 lat i mnóstwo sceptycyzmu wobec rzeczywistości, podejście, że wszystko jest do kitu, to może bym takie rzeczy robiła. Jestem dorosłym człowiekiem i jestem w tej chwili bardzo zdystansowana. |
-Tak, na płycie są utwory o nabraniu dystansu do rzeczywistości, na przykład "Wejdę na górę"... Dokładnie, świat jest skonstruowany jak jest skonstruowany, nie ja go budowałam. Ja go po prostu nie zmienię, choćbym się wściekła. Oczywiście, cały czas trzeba się starać żeby poprawiać to co jest do niczego. Nie mam zapędów do mówienia ludziom jak żyć. Na początku było tak, kiedy byłam małolatą, że ludzie do mnie przychodzili i pytali co mają robić ze swoim życiem. Ja byłam w kompletnej kropce. Nie dość, że ja sobie ze swoim życiem nie radziłam, to przychodzili do mnie ludzie z prośbą o pomoc. Wiem, że ludzie nadal mają potworne kłopoty; ze sobą lub z rzeczywistością czasami tak ciężką do zniesienia. Ja jestem w tej komfortowej sytuacji, że mam siły w sobie, że mogę coś zrobić, że mogę cokolwiek ludziom przekazać; czy to będzie w formie Trutu -Tutu, czy w formie jakiejkolwiek poważnej piosenki. To jest pewnego rodzaju opowieść i powiedzenie człowiekowi: kup sobie płytę, a co sobie zrobisz z tym wszystkim co na tej płycie jest, to już jest twoja prywatna sprawa. |
- Do kogo ta płyta jest adresowana, czy szuka Pani nowych odbiorców? Nie szukam. Oczywiście zrezygnowałam z pomysłów na które miałam ochotę: płytę dla zrobienia samej muzyki, która byłaby mało "piosenkowa", zawierająca po prostu pewien ładunek ekspresji. Jest to pierwsza płyta w PolyGramie i trudno oczekiwać od wydawcy, aby na wejście otrzymał materiał, który się bardzo trudno sprzedaje. Dokonałam więc wyboru piosenek biorąc pod uwagę ich odbiór, ale także możliwość sprzedaży. Chciałam uniknąć sytuacji z poprzedniej płyty, sytuacji w której będzie bardzo fajny album, ale ciężko odbierany przez "starą" publiczność i nie zyskujący nowej. Jeżeli ktoś pracuje 20 lat na to żeby mieć tylu słuchaczy ilu ma, a ja mam stałą publiczność i te pokolenia się wymieniają, to ta publiczność ma jakieś oczekiwania. Mogłabym przeciąć to jednym uderzeniem siekiery i powiedzieć: teraz gram tylko free jazzową muzykę i śpiewam tylko wokalizy. Przyjdą ludzie - świetnie, nie przyjdą - też dobrze. Ale ja takiej decyzji jeszcze nie podjęłam. Próbuję stworzyć taką sytuację żeby zrobić swoje, przekazać, to co mam do przekazania i jednocześnie mieć kontakt z realiami rynku. |
- "Skórka Pomarańczy" to również tytuł jednej z piosenek na tym albumie. Dlaczego właśnie taki wybór? Szukałam takiego tytułu, który może nie odzwierciedlałby do końca treści zawartych na płycie, ale byłby symbolem pewnego zjawiska: spotkali się ludzie, którzy się lubią, którzy już kiedyś ze sobą grali, z którymi się fajnie współpracuje. Jest to muzyczka na pewno w jakiś sposób urokliwa. Chciałam więc wymyślić coś takiego, co będzie kojarzyło się z jednej strony z czymś ulotnym, z drugiej; dobrym. Zawsze kiedy człowiek tą pomarańczę obiera unosi się miły aromat, fajnie pachnie, w środku jest smaczny owoc... słowem radocha. I na tym to polega. To nie jest muzyka ideologii ani muzyka w tej chwili najmodniejsza. To jest płyta autorska, ale ja się tak trochę podśmiechuję, że jest to autorska płyta wszystkich muzyków. "Skórka Pomarańczy" to pewna zamknięta całość, która jest całością naturalną i powiedziałabym doludzką. Rozmawiała Alicja Bukowska |
Maquillage
Bardzo groźna księżnicka i ja
Wschodnia Wioska
Patchwork
Total
Kołysz mnie
Dziewczynka z pozytywką Edwarda
Skórka pomarańczy